Twórczość to coś, co związane jest z genotypem człowieka, odkąd zszedł on z drzewa i w dumnej, wyprostowanej pozycji zaczął stąpać po ziemi. Zaczęło się od malowideł w jaskiniach, by stopniowo przechodzić od rzeźb po obrazy, nie zapominając o obróbce praktycznie każdego materiału, którego zrodziła Matka Ziemia. Każda epoka szczyci się ponadczasowymi dziełami, które często przetrwały do dziś, zaświadczając tym sposobem, że żadne wojny, żadne rozlewy krwi, zmiany monarchów i ustrojów nie pokonały w człowieku siły i wytrwałości do tworzenia.
Jesteś twórcą. Niezależnie, czy malujesz portret kobiety, którego dzień w dzień tysiące osób ogląda w Luwrze, czy w swojej domowej „manufakturze” produkujesz bransoletki z koralików. Sprawiasz, że wyobrażenie zmienia się w materialną rzecz, która cieszy, budzi podziw i zachwyt. Żyjąc w czasach prawie totalnej cyfryzacji życia, twórcy mają wiele możliwości, by przestać tworzyć wyłącznie „do szuflady” i zacząć ekspansję swoich dzieł nie tylko po gronie znajomych.
Ja niestety nie należę do osób, które potrafią obrobić w magiczny sposób skrawek materiału, tworząc torbę. Każde próby stworzenia czegoś przez siebie, zaczynały się i kończyły w ten sam sposób. Najpierw był impuls i inspiracja, po chwili już grzebałam w internetach, szukając półproduktów, a następnie było wyczekiwanie na listonosza. Kiedy w domu pojawiała się już paczka wypełniona farbami, serwetkami, gąbkami, klejami, bo akurat chciałam zrobić sobie listownik metodą decoupage (do dziś nie wiem po co byłby mi listownik, do tych 10 listów, które przychodzą do mnie w ciągu całego roku?), ja próbowałam przerodzić się w twórcę. Rozkładałam swój warsztat, ale już po nałożeniu pierwszej warstwy farby zapalony płomień przygasał. Cały ekwipunek dogorywa na strychu, czekając na lepszy dzień. Czeka już ze 2 lata, podobnie jak zestaw koralików, które zanim zaczęły tworzyć jakąś sensowną uprząż na szyję, bądź frywolne zwisacze z uszu, rozsypały się w popłochu. Teraz wiem, że to była próba ucieczki z ich strony. Na pojedyncze egzemplarze trafiam do dziś. Zatem jeśli chodzi o wszelaką postać działań typu „Do it yourself”, czy „Handmade”, ja powierzam je osobom zaawansowanym, ale dzięki temu sprawdziłam na sobie różne sposoby promowania i kupowania, które zaraz przedstawię.
Fanpage na Facebooku…
Początki zwykle są nieśmiałe. Ciężko na starcie ocenić swój zasięg i możliwości, dlatego twórcy wybierają zwykle platformy bezpłatne, które dają stosunkowo duże możliwości. Na czele aktualnie stoi Facebook, gdzie szybko i sprawnie można rozpropagować swoją manufakturę. Starożytny myśliciel mawiał: „Nie masz fejsa? Nie istniejesz!”. Metodą „zarażającą” poprzez własnych znajomych możemy dotrzeć do dziesiątek, setek i tysięcy innych osób. Ale warunek jest jeden: trzeba podejść do tego profesjonalnie. Dobre zdjęcia i obsługa to najważniejsze czynniki, które gwarantują zalążek sukcesu. Czasami masz ochotę trzepnąć kogoś kursorem i wrzeszczysz do monitora „Umiesz czytać?!”, ale potem grzecznie odpisujesz na pytanie, które było zadane już 15 razy. Fanpage na Facebooku daje szereg różnych możliwości. Pozwala na szybkie i sprawne działania, umożliwia promowanie siebie i swoich produktów. Jest dobrą platformą na zrobienie pierwszego kroku, wprost do stworzenia sklepu internetowego, ale zanim do niego dotrzemy, przemyślmy temat form bezpłatnych i bardzo tanich.
…i jego starsi bracia: blogi i fora internetowe
Zanim portal Zuckerberga wziął szturmem cały świat, twórcy musieli posiłkować się innymi formami. One do dziś są popularne, ale musiały usunąć się nieco w cień. Mam tu na myśli przede wszystkim blogi i fora internetowe. Tu również niezwykle ważnym czynnikiem było profesjonalne podejście do tematu sprzedaży, ale moim zdaniem – były one utrudnione właśnie z powodu szybkości docierania. Fejs to szybkość i niezawodność. Blogi i fora to pola do popisu, które wymagają większego zaangażowania czasowego. Twórca musi przepychać się wśród wielu innych, musi ciągle pojawiać się z linkiem, musi być na bieżąco. Nie każdy ma charakter, który sprzyja rozpychaniu się łokciami. Jeśli miałabym porównać start sprzedaży wspomaganej Facebookiem, to mam przed oczami popularną zabawkę: kolorowe pudełko z rączką z boku, której nakręcenie spowoduje wystrzał pajacyka. Gotowe: uwaga skupiona na klaunie z szyderczym uśmiechem. W przypadku blogów i forów sprężynę trzeba nakręcać o wiele dłużej…
Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci… Portale aukcyjne
Wielu twórców decyduje się na sprzedaż za pośrednictwem portali aukcyjnych, co też nie wydaje mi się złym pomysłem, bo są rzesze osób, które szukając jakiegoś produktu, zamiast zacząć od wujka Google, od razu przechodzą do Allegro. Jeśli miałabym zwrócić uwagę na rzeczy, które dla mnie są najważniejsze, przy szukaniu produktów na tych portalach, to przede wszystkim: realne zdjęcia, dokładne opisy i tytuły aukcji, dzięki którym potencjalny klient szybko i sprawnie trafi na produkt, którego szuka. Ale nie zapominajmy o tym, że portale aukcyjne nie są darmowe. Rynkowy lider, Allegro, pobiera opłaty za wystawienie przedmiotu (koszt waha się zależnie od wartości i kategorii) oraz za sprzedanie produktu (szczegóły znajdują się tu: http://allegro.pl/help_item.php?item=102).
Ja i moje portfolio
Inną, dosyć popularną formą sprzedaży, jest tworzenie portfolio pod własną domeną. Ta opcja jest rewelacyjna dla osób, które nie lubią tkwić w jakimś narzuconym szablonie. Zatem jeśli ktoś chce mieć swobodę działania, powinien zainwestować w domenę i hosting. Nie trzeba od razu stawiać od podstaw systemu, bowiem na rynku jest wiele „bebeszków”, które zasługują na uwagę, podobnie jeśli chodzi o grafikę. Tak stworzone portfolio prac wygląda zdecydowanie lepiej i bardziej profesjonalnie, niż link do aukcji czy do bloga. Proces składania zamówień zwykle realizowany jest drogą mailową. Ale pytanie brzmi: skoro decyduję się na taką opcję, może lepiej zainwestować w dodatkową opcję, którą niesie za sobą skrypt sklepu internetowego?
To tylko wstęp do tego, w jaki sposób możemy zacząć sprzedawać nasze produkty. Jeśli jesteście ciekawi, gdzie uderzać z waszymi ręcznie robionymi przedmiotami, to zapraszamy do lektury części drugiej, która ukaże się w dniu jutrzejszym.