Sklepy internetowe coraz aktywniej zaznaczają swoją obecność w mediach społecznościowych. Przy wykorzystaniu dostępnych narzędzi umożliwiających interakcje z odbiorcą, pojęcie „promocji” nabiera innego znaczenia. Serwisy, poprzez stałe dostarczanie nowych funkcjonalności, walczą ze sobą o każdego nowego użytkownika.
Skutecznie korzystają z tego przedstawiciele e-handlu czy specjaliści Social Media. Prowadząc profil swojego e-sklepu w serwisie Facebook na nowo generują istotę promocji, w celu dotarcia do swojej grupy docelowej. Ich zamiarem jest zwiększenie popytu na oferowany asortyment. Taką perswazyjną komunikacją starają się zachęcić klienta do nabycia danego produktu czy chociaż odwiedzenia strony. Nasuwa się jedno pytanie: czy zawsze mamy pewność, że nasi potencjalni klienci są na Facebooku i co jesteśmy w stanie zrobić, by do nich dotrzeć?
„Mamy już ponad 1000 Lubisiów”
Niegdyś zwanych Fanami. Czy fakt, że dany fan page posiada 50, 1000 czy kilka tysięcy osób lubiących dany profil, od razu oznacza, że są lub będą naszymi klientami? Gdyby tak było, to można przypuszczać, że 49.717 lubisiów profilu marki Maxwell House po akcji „Zgarnij kubek”, jest obecnie stałymi smakoszami tej kawy. Także rankingi, prowadzone pod względem ilości osób lubiących dany produkt tylko nakręcają tę machinę, co w efekcie prowadzi do „wirtualnego handlu ludźmi”. Ostatnio głośno mówi się o ukazujących się ofertach kupna fanów na Facebooku. Po co ich kupować? Faktem jest, że chętniej stajemy się Lubisiem profilu, który liczy sobie większą ilość „sprzymierzeńców”. Ale czy to zawsze oznacza, że im więcej, tym lepiej?
„Mamy już ponad 10.000 „Lubisiów”- Dziękujemy!”
Komu i za co? Czy magia pięciominutowego publicyty przełoży się na wzrost zainteresowania ofertą produktową danego e-sklepu? Czy ilość nowo-nabytych Lubisiów pozytywnie wpłynie na jakość odbioru naszych działań? O tworzeniu fikcyjnych kont i kreowaniu ich tożsamości mowa jest w artykule „Kup 100 fanów na Facebooku – w sieci kwitnie handel ludźmi”. Kupowanie profili, bądź kreowanie fikcyjnych kont jest drogą na skróty. Takie działania mogą nas szybko zaprowadzić w ślepy zaułek, bo niosą ze sobą duże ryzyko utraty kontroli nad prowadzoną komunikacją marketingową. Ponadto, nie mamy pewności i gwarancji, że „godny polecenia” Allegrowicz sprzedał nam „sprzymierzeńców” naszego profilu, którzy będą „sprawnie i skutecznie” polecać nasz produkt.
Czy ten „Lubiś” mnie lubi?
Załóżmy, że prowadzona przez nas komunikacja jest spójna i dobrze przemyślana. Jaką mamy jednak pewność, że nabyty sztuczny tłum przyniesie wymierne efekty naszych działań? Czy nowych stu fanów mieści się w grupie docelowej danego produktu? Obecnie rekomendacje stają się głównym czynnikiem sukcesu w promocji. Czy więc sztucznie zwiększona ilość lubisiów sprawi, że i oni zaczną od razu polecać dany produkt i rozpowszechniać posty umieszczane na profilu, którego właśnie stali się uczestnikami? Nikt nie da nam takiej gwarancji i trudno to nazwać nowym sposobem na docieranie do grup docelowych, czy metodzie budowania otoczenia naszych potencjalnych klientów. Zakup pseudofanów nie wpłynie natychmiastowo na decyzje zakupowe naszych odbiorców.
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że jeśli do naszych celów zaliczamy:
- kształtowanie świadomości potencjalnych odbiorców,
- wzbudzenie zainteresowania naszym asortymentem,
- wzmożenie chęci posiadania produktu,
- dokonanie przez klienta zakupu,
to nie rozwiąże tego aukcja internetowa. W ten sposób pozyskujemy tylko sztucznie wykreowaną grupę ludzi, która wymaga od nas podwójnych nakładów pracy i zaangażowania. Jeśli posiadamy stałą grupę odbiorczą naszego profilu, a jednocześnie wspomagamy się nieznaną bazą „sprzymierzeńców”, może nam grozić utrata kontroli nad całościowymi działaniami komunikacyjnymi, a nawet sytuacja kryzysowa.
Pan „Lubiś”
Wiele postawionych pytań pozostaje bez odpowiedzi. Czas pokaże, jak na relacje z odbiorcą wpłyną te nowe taktyki promocji. Promocji niestety samego profilu, a nie sklepu. Jeżeli chcemy realizować długofalowe cele, skuteczniejszym rozwiązaniem jest skupienie się na innych kwestiach, takich jak:
- dostarczanie ciekawych treści,
- tworzenie nowych aplikacji,
- organizowanie konkursów, eventów.
Sukcesywne budowanie zaangażowania wokół firmy i dobrze prowadzone działania w aspekcie service customer z czasem zaowocują zaufaną grupą odbiorczą. Ta grupa „Lubisiów”, posiadająca siłę opiniotwórczą, będzie aktywnie wzmagać moc słowa „Polecam”. Musimy zatem pamiętać, że wraz z odbiorem paczki pełnej nowych, świeżutkich fanów, niestety gratisowo nie otrzymamy ich ukształtowanej postawy względem naszej marki czy produktu. Do kogo możemy wówczas składać reklamacje? Tylko do nas samych.