Zatrudnianie pracowników to jeden z problemów, z którymi muszą poradzić sobie właściciele sklepów internetowych. O tym, jak firmy poszukują ludzi i jakie stanowiska są obsadzane w pierwszej kolejności pisaliśmy już w połowie sierpnia (https://www.ekomercyjnie.pl/zatrudnianie-pracownikow-w-sklepie-internetowym-czesc-1/). Dzisiaj chcemy zaprezentować pomysł na rozwiązanie kwestii rekrutacji, jaki wdrożył sklep Level77 – współpracę z lokalną uczelnią wyższą.
Ewa Bartnik (eKomercyjnie.pl): Dlaczego zdecydowaliście się na współpracę z Politechniką Koszalińską?
Michał Mętlewicz (Level77.pl): To przede wszystkim chęć budowania naszej działalności zgodnie z modnym ostatnio hasłem gospodarki opartej na wiedzy. Biznes, aby mógł się dobrze rozwijać, musi korzystać nie tylko z nowoczesnych rozwiązań technicznych, ale również z dobrze wykwalifikowanych pracowników. A niestety największy problem dzisiaj to nie jest kwestia braku technologii czy możliwości wdrażania wynalazków do biznesu. Problemem jest znalezienie odpowiednich ludzi.
Negocjując przystąpienie do tego programu, Kanclerz Politechniki Koszalińskiej opowiadał nam o sposobie myślenia przedsiębiorców, którzy wychodzą z założenia, że jeśli mają zatrudniać studentów, których przez pierwsze pół roku muszą za swoje pieniądze przeszkolić, to im się to nie opłaca. Z punktu widzenia przedsiębiorcy to słuszne założenie. Z punktu widzenia studenta – mało perspektywiczne. Z punktu widzenia uczelni – niezadowalające, ponieważ ich absolwent nie będzie miał zatrudnienia. I właściwie nikt nie jest zadowolony.
My nie chcemy wrzucać kolejnego kamyczka do i tak pełnego już ogródka haseł typu: „uczelnie nie potrafią kształcić”, „studenci nic nie potrafią, nie mają przygotowania praktycznego” itp. W odpowiedzi na zarzut sformułowany przez Prezesa PZU w Gazecie Wyborczej napisaliśmy, że zamiast narzekać, że jest źle, próbujemy tę rzeczywistość zmieniać sami, przygotowując sobie przyszłych pracowników (http://wyborcza.pl/1,95892,11614135,Level77_do_PZU__to_nie_tylko_wina_uczelni__ze_produkuja.html). Stąd pomysł na współpracę z Politechniką Koszalińską, która posiada m.in. Wydział Elektroniki i Informatyki, na którym realizowaliśmy naszą współpracę.
Na czym polegał Wasz udział w projekcie?
Projekt, w którym uczestniczyliśmy, czyli „Kształcenie na kierunkach technicznych”, finansowany był w pełni przez środki pochodzące z programów europejskich. To pierwszy i zasadniczy pozytywny aspekt takiej współpracy.
Całość zapoczątkowuje uczelnia, która musi napisać projekt, uzyskać źródła finansowania, a następnie zaprosić przedstawiciela świata biznesu. I rola przedstawiciela biznesu, czyli również nasza, polega na stworzeniu odpowiedniego programu kształcenia przewidzianego na 30 godzin w semestrze. To tyle, ile trwają ćwiczenia w normalnym roku akademickim przewidziane w planie studiów. Po naszej stronie leży oddelegowanie odpowiednich pracowników, którzy chcieliby i potrafią przekazywać wiedzę studentom. To nie jest zbyt często spotykana umiejętność. Kolejny etap to przeprowadzenie 30 godzin szkolenia, przekazanie wiedzy i wyselekcjonowanie najlepszych studentów, którzy mogą odbyć staż w naszej firmie. Abyśmy mogli w ogóle zacząć współpracę na nasz kurs musiało zapisać się minimum piętnastu studentów. Ten warunek udało się spełnić i na liście obecności mieliśmy dwudziestu pięciu studentów z kierunku informatyka.
Jak oceniasz efekty przeprowadzonego kursu?
Po doświadczeniach z tego projektu można powiedzieć, iż przy tego typu działaniach należy zastanowić się nad podziałem na grupy pod względem stopnia zaawansowania wiedzy, podobnie jak odbywa się to w przypadku zajęć z języków obcych. Pewnym problemem było realizowanie kursów z 25-osobową grupą z różnym stopniem zaawansowania, jeśli chodzi o programowanie. Z tej grupy wybraliśmy potencjalnie pięć osób, które zaprosiliśmy na rozmowy. Na staż mogliśmy wziąć jedynie 3 osoby – co również było normowane przez projekt unijny. Jednakże obecnie cała piątka jest w orbicie naszych zainteresowań, jeśli chodzi o zatrudnienie.
Wciąż utrzymujemy kontakty z osobami, które uczestniczyły w kursie, ale nie spełniały wymogów, ponieważ program obejmował tylko studentów ostatnich lat i absolwentów, tj. tylko tacy studenci mogli przyjść do nas na staż finansowany ze środków unijnych. Niemniej jednak, w kursie uczestniczyć mógł każdy i faktycznie spora część studentów studiowała na pierwszym czy drugim roku. Dla nas to ważne, że studenci już od początku nauki chcą zdobywać praktyczną wiedzę.
Czy podczas praktyk studenci pracują tylko na jednym stanowisku, czy mają możliwość poznania sposobu funkcjonowania wszystkich działów w firmie?
Akurat w tym konkretnym przypadku szukaliśmy specjalistów w dziedzinie programowania. Trudne więc było, aby uczestniczyli w pracy innych działów. Oczywiście każdy nowy pracownik, praktykant czy stażysta musi poznać specyfikę firmy i branżę, aby móc lepiej wykonywać swoje zadania. Zgodnie jednak z naszą filozofią nikt nie jest przyspawany do swojego stanowiska. Jeśli tylko ktoś z pracowników ma pomysł czy rozwiązanie wykraczające poza jego dział czy stanowisko bez problemu może je spróbować wdrożyć – jeśli jest dobre, przy współpracy z innym działem.
Większość pracodawców poszukuje osób z doświadczeniem. Wy zdecydowaliście się na zatrudnianie osób młodych, które szkolicie specjalnie na swoje potrzeby. Czy ta metoda jest bardziej efektywna?
Dzisiaj możemy powiedzieć nieco więcej, niż jeszcze kilka miesięcy temu. Nasze szkolenia skończyły się raptem w czerwcu. Oczywiście w tego typu współpracy można odnaleźć wiele mankamentów. Jednak trzeba pamiętać, że są one do wyeliminowania, co czyni taką współpracę naprawdę wartościową. Każdemu poleciłbym podjęcie tego typu mechanizmów na potrzeby rekrutowania pracowników. Ze strony przedsiębiorcy nie ma absolutnie żadnych kosztów. Nawet wydelegowani pracownicy firmy otrzymują wynagrodzenie za prowadzenie zajęć ze środków unijnych. Natomiast efekt może być bardzo pozytywny, ponieważ możemy wyszkolić i zatrudnić naszych przyszłych pracowników. Dobrze przygotowany i przeprowadzony kurs daje naprawdę duże prawdopodobieństwo, że uda się pozyskać odpowiedniego człowieka. Długofalowa współpraca z uczelnią, która posiada bazę w postaci kilkuset studentów uczących się w danym kierunku musi przynieść efekty.
Nie zapominajmy też o niezwykle ważnym aspekcie: najlepszych specjalistów „werbuje” się już na studiach. My szukamy lokalnych talentów, nie czekając na to, aż sami się do nas zgłoszą. To my wykonujemy pierwszy krok.
Czy młodzi ludzie nie traktują pracy u Was jako swoistego „przetarcia szlaków”, wstępu do dalszej kariery zawodowej?
Tego typu obawa istnieje zawsze, niezależnie od tego, czy zatrudniamy ludzi pochodzących ze wspomnianej rekrutacji, czy z ogłoszenia. Każdy może nas potraktować jako sposób na „przetarcie szlaków” zdobycie doświadczenia, nowych umiejętności, poszerzenie swojego CV, zwiększenie swoich szans na rynku. Ale to chyba nic złego. Ambitny pracownik to taki, który posiada w sobie chęć awansu zawodowego, ciągłego rozwijania się i zdobywania wyznaczonych przez siebie celów. Jeśli uzna, że jego kolejnym celem jest praca w Apple czy Microsofcie to dlaczego mielibyśmy czuć się z tym źle. Wręcz przeciwnie, jeśli nasi pracownicy dostaliby zatrudnienie w takich korporacjach, to z jednej strony czulibyśmy, że dzięki nam zdobył doświadczenie i umiejętności, które pozwoliły dostać się do tak wielkich firm. Oczywiście z drugiej strony tracilibyśmy członka naszej ekipy, a to nigdy nie jest przyjemne.
Jak motywujecie młodych pracowników do tego, żeby zostali w firmie na stałe? Czy dajecie im możliwość awansu?
Oczywiście ścieżka awansu funkcjonuje w ramach struktury naszej spółki. Szans na awans jest wiele. Ponadto, funkcjonuje u nas również motywacja finansowa w postaci premii za efektywność realizowanych działań. Nie można również zapomnieć o informowaniu pracowników odnośnie planów rozwoju naszej działalności, bo to niezwykle ważne. Wciąż rozwijamy naszą markę, poszerzamy horyzonty i obszar działania.
Patrząc na rynek pracy, trudno nie zauważyć, że przedsiębiorcy niezbyt wysoko oceniają przygotowanie zawodowe studentów i absolwentów. Czy dzięki współpracy uczelni i przedstawicieli biznesu jest szansa na poprawę tej sytuacji?
W obecnym świecie postawienie diagnozy o tym, że studenci są słabo przygotowani, to już za mało. Takie diagnozy można było stawiać 10 lat temu. Dziś jest czas na realizację konkretnych rozwiązań i pod tym względem należy pozytywnie ocenić próbę zmian wprowadzonych ostatnio przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które otwierają nieco uczelnie na współpracę z biznesem. Takie projekty, jak ten Level77 i Politechniki Koszalińskiej powinny być podstawą kształcenia. Obecnie rozważamy również kolejny projekt współpracy z Politechniką, polegający na stworzeniu odpowiedniej specjalności na kierunku Informatyka przygotowującej do pracy w branży e-commerce. Podobne specjalności mogą powstać również na kierunkach takich, jak ekonomia czy zarządzanie. To już się dzieje m.in. w Krakowie, gdzie AGH do realizacji podobnej specjalności zaprosiła największe firmy z branży. Współpraca biznesu i ośrodków akademickich leży w interesie jednych i drugich.