Załóż konto (najlepiej przez polecenie znajomego), zaloguj się i dopiero wtedy przekonasz się, jak wygląda nasza oferta – czyżby stosowanie tej metody przez sklepy internetowe oznaczało przepis na sukces na rynku rodzimego e-handlu? Patrząc na ostatnie informacje prasowe na temat firm działających w ten sposób nie można mieć w tej sprawie żadnych wątpliwości.
Wyniki zamkniętych sklepów internetowych
Pierwszym tego typu przedsięwzięciem w Polsce było Bao.pl, którego współtwórcą jest Rafał Agnieszczak. W ostatnim wywiadzie na temat swojego serwisu ujawnił, że Bao posiada ponad 110 000 zarejestrowanych użytkowników, z czego ponad 10% dokonało przynajmniej jednego zakupu. Co więcej, sami klienci charakteryzują się dużą powtarzalnością zakupów.
Dwa dni później otrzymałem informację prasową na temat uruchomionego niedawno serwisu ZłoteWyprzedaże.pl, który od momentu debiutu 7 czerwca (czyli w ciągu pierwszego miesiąca działalności) zebrał ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników (notując 300 tysięcy odwiedzin i 2,5 miliona odsłon).
Wyniki są naprawdę imponujące, ale nie ma co się dziwić – w zamian za rejestrację / przyjęcie zaproszenia, internetowi kupujący stają przed szansą nabycia pełnowartościowych towarów w dużo niższej cenie niż sugerowana (obniżki zaczynają się najcześciej w okolicach 30%, a kończą na 70%). Przy okazji można też dostać dodatkowe profity za polecanie nietypowego sklepu internetowego znajomym i sporo osób aktywnie korzysta z tej opcji. Ostatnim plusem jest też wrażenie ekskluzywności („tylko ja mogę to oglądać bo mam tutaj konto”).
Skąd bierze się sukces?
Wymóg rejestracji, a przez to możliwość skutecznego eksploatowania obszernej bazy adresów e-mail potencjalnych klientów, to największa przewaga opisywanych sklepów internetowych. Normalny e-sklep musi włożyć sporo wysiłku z zebranie listy mailingowej i w tym samym czasie mierzyć się z tak samo dostępną konkurencją. Tymczasem, zamknięta platforma ten pierwszy aspekt ma zapewniony od razu, a przy okazji ucieka przed wzrokiem rywali i łatwą możliwością porównywania cen przez klientów.
Oczywiście o największym sukcesie zamkniętych e-sklepów można by mówić dopiero przy okazji poznania wyników finansowych, jednak aktualnie żaden podmiot nie ujawnia takich danych. Cała idea wygląda na bardzo dochodową. Dlaczego? Ponieważ opisywany projekt tak naprawdę NIE MUSI posiadać własnego magazynu i wszystkie zamówienia realizować na zasadzie „just in time”.
Aby to osiągnąć, potrzebna jest dobra umowa z dostawcami towarów (rezerwowanie produktów na czas trwania akcji sprzedażowej). Zamówień nie trzeba realizować od razu – najczęściej na stronach widnieje późniejsza data wysyłki (np. tydzień po wygaśnięciu oferty), jednak klienci są gotowi czekać na paczki ze względu na obniżki, które otrzymują.
Kliencie, bądź czujny
Bardzo podoba mi się model biznesowy zamkniętych sklepów internetowych. W Polsce jest dopiero kilka firm działających w ten sposób – z kolei na Zachodzie temat jest znacznie popularniejszy (trafiłem nawet na zamknięty sklep z odzieżą ciążową). To oczywiście spojrzenie sprzedawcy.
Patrząc od strony klienta, trzeba pamiętać o tym, żeby być czujnym. Podobnie jak z „promocjami” w tradycyjnych supermarketach, w zamkniętych sklepach internetowych mogą zdarzyć się sytuacje, kiedy produkt przeceniony o kilkadziesiąt procent można z powodzeniem znaleźć w innym sklepie po cenie niższej nawet bez żadnej promocji. Warto zachować rozsądek i nie dać się zbyt szybko skusić sloganami w stylu „-50%” czy „-70%”.