„Ile czasu codziennie poświęcasz na swój sklep internetowy?” to jedno z tych pytań, które bardzo lubię zadawać innym e-sprzedawcom. Odpowiedzi są różne, najczęściej znacznie przekraczają jednak standardowe osiem godzin pracy na etacie. Na swoim przykładzie pragnę kategorycznie zdementować te rewelacje :-)
Kilka założeń wstępnych: w tym poście piszę o małym (obrotowo, zyskowo i towarowo), startującym sklepie (takim jak np. mój GameClub.pl z grami planszowymi). Nie chodzi mi tutaj o e-handlowe molochy zatrudniające tuziny pracowników i systematycznie notujące stratę na koniec roku kalendarzowego. Nie chodzi mi również o sklepy posiadające inwestora i/lub całkiem spory kapitał (ponad 50 tys.) na start. Pomijam również osoby, które wiedzą o sieci wszystko i potrafią napisać i rozreklamować swój sklep od a do z, nie potrzebując przy tym outsource’ować żadnej z wymaganych czynności.
Notkę kieruję do wszystkich osób, które tak jak ja w 2006 roku uwierzyły, że sklep internetowy to świetny pomysł na biznes, ale do końca nie wiedziały jak się za to zabrać (lub myślały, że wiedzą).
Jeżeli uruchamiacie nowy e-sklep metodą partyzancką to zdecydowanie nie warto rzucać swojego dotychczasowego zajęcia (np. pracy na etacie). Owszem, można założyć działalność gospodarczą, zlecić wykonanie sklepu firmie zewnętrznej i zacząć kompletować magazyn (jeżeli jest taka potrzeba). Można też opracować plany marketingowe i zebrać opisy produktów. Zanim jednak sklep zacznie działać i wpadnie do niego pierwsze zamówienie minie najpewniej od kilku do kilkudziesięciu dni.
Jakiś czas temu napisałem, że uruchomienie nowego sklepu to jak postawienie warzywniaka na środku pustyni i dopiero z czasem przenosimy się w lepsze miejsca. Czy jest sens rzucić wszystko, zasuwać na tę pustynię i pilnować tam swojej budki? :)
Nie sztuką jest siedzieć przy komputerze po kilkanaście godzin dziennie i ciągle klikać w przycisk odśwież w panelu administracyjnym czy skrzynce e-mailowej. Ja cierpiałem na tę chorobę przy pierwszym e-sklepie (4play.pl), na samym początku jego działania. Przy drugim już się niemal z tego wyleczyłem :) Start w e-handlu jest coraz trudniejszy i wymaga dużo cierpliwości (jeden z moich „sekretów” do osiągnięcia sukcesu w tej branży). Po dwóch latach działania jest już szansa na to, że Twój sklep będzie przynosił na tyle sensowne zyski, że pozwoli Ci zrezygnować z innych zająć. Do tego czasu będziesz jednak widział jedynie koszty („dlaczego wszyscy dookoła zarabiają, ale nie ja?”), a zamówienia będą spływały w tempie maksymalnie kilku dziennie.
Kiedy człowiek słyszy „firma”, to zaraz ma przed oczami tłumy pracowników, nieustannie dzwoniące telefony, prezesów podpisujących kontrakty i figurujących na okładce „Forbesa” (przynajmniej ja tak miałem). Tymczasem większość e-sklepów to firmy jednoosobowe (właściciel to jedyny pracownik), które notują miesięczne obroty niższe niż 10 tys. złotych i w tym samym czasie wysyłają kilkadziesiąt paczek (maksymalnie do 100). Czy na wysłanie kilkudziesięciu paczek miesięcznie (czyli zdobycie i obsłużenie takiej grupy klientów) potrzebujesz aż 8 godzin dziennie? Zdecydowanie nie.
W GameClub.pl po pięciu miesiącach działania przekroczyłem tę „magiczną” granicę (1 pracownika, 10 tys. obrotu na miesiąc i 100 wysyłanych paczek), ale ciągle nie uważam, że mogę zająć się tylko sklepem (i nie zamierzam tak robić).
Nie twierdzę również przy tym, że nie trzeba walczyć! Warto optymalizować sklep, ulepszać ofertę, szykować promocję i szukać swojej szansy na zdobycie nowych klientów. Nie warto jednak rzucać wszystkiego dla swojego (partyzanckiego) sklepu internetowego już na samym początku. Wzrost liczby klientów, obrotów i zysków następuje stopniowo. Im dłużej sensownie działasz w e-handlu, tym większe prawdopodobieństwo, że idzie Ci coraz lepiej.
Pierwszy rok trzeba raczej spisać na straty, a można to zrobić na kilka sposobów. Albo rzucić wszystko i zajmować się tylko sklepem (odśwież, odśwież, odśwież!) albo pracować mądrze i wyciskać swój dzień roboczy do maksimum. Jeżeli jesteś młody i nie masz nic do stracenia – próbuj z pierwszą metodą. Jeżeli masz rodzinę, to pracuj równolegle na etacie i przy swoim sklepie. Kilka optymalnie przepracowanych godzin dziennie (ale codziennie!) pozwoli rozpędzić Twój sklep do momentu, w którym będziesz mógł zrezygnować z innych zajęć. Do tego czasu bądź regularny, konkretny, nie marnuj niepotrzebnie czasu przy sklepie i bądź cierpliwy.
P.S. Notka powstała głównie z potrzeby serca. Żałuję, że nikt mi tego nie powiedział w 2006 roku jak odpaliłem swoje pierwsze e-sklepy :-)