Zapraszam na zapowiadany kilka dni temu wywiad. Ania Gancarczyk ze sklepu FotoKoszyk.pl zgodziła się opowiedzieć o tym, jak połączyła ze sobą pracę w sklepie internetowym i wychowywanie małych dzieci. Zobaczcie, w jaki sposób udało jej się to osiągnąć.
Ewa Bartnik (eKomercyjnie.pl): Czym zajmowałaś się przed założeniem sklepu internetowego i jak zaczęła się Twoja przygoda z e-commerce?
Anna Gancarczyk (FotoKoszyk.pl): Pracowałam w biurze szkoły językowej. Do pracy chodziłam na 14.00, wracałam po 22.00. Miałam sporo wolnego czasu przed południem, więc pomagałam mężowi, który jest fotografem. Razem założyliśmy atelier fotograficzne i w soboty robiliśmy zdjęcia parom nowożeńców oraz dzieciom. Mieliśmy sporo klientów, którzy nas polecali, więc mieliśmy dużo pracy. Wydawaliśmy bardzo dużo zdjęć ślubnych i chcieliśmy, żeby nasi klienci mogli otrzymać je w jak najpiękniejszej oprawie. Dlatego zaczęliśmy sprowadzać różne albumy ślubne do naszego studia. Zadziałał marketing szeptany i nagle zaczęły do nas przyjeżdżać pary, którym nie robiliśmy zdjęć. Dowiedzieli się od znajomych, że mamy bardzo duży wybór albumów ślubnych. Tak znaleźliśmy naszą niszę i szybko podjęliśmy decyzję o założeniu e-sklepu.
EB: Kiedy powstawał sklep Fotokoszyk.pl, Twoja córka, Maja, miała niespełna 2 lata. Czy uważasz, że to był dobry moment na rozpoczęcie nowej pracy?
AG: Tak, to był świetny moment na rozpoczęcie czegoś nowego. Szansa, żeby zrobić coś od podstaw, tylko dla siebie. Wcześniej nie dałabym rady – urodzenie pierwszego dziecka to był szok i musiałam się z tego otrząsnąć :)
EB: Jak wyglądały początki Fotokoszyka? Kiedy pojawiły się pierwsze zyski i co sprawiło, że zupełnie zrezygnowałaś z pracy na etacie, żeby poświęcić się prowadzeniu e-sklepu?
AG: Pomysł na sklep narodził się na początku 2007 roku. Wdrożenie sklepu i wstępne uzupełnienie bazy produktów potrwało do kwietnia, a pierwsze zamówienie było już w maju! Przez cały ten okres dużo czytałam na temat e-commerce, do tej pory szukam informacji na ten temat, między innymi na waszej stronie:) Zyski pojawiły się dość szybko, ale były w całości inwestowane w rozwój sklepu. Dlatego długo pracowałam jednocześnie na etacie (po urodzeniu córki przeszłam na 3/4 etatu) i w sklepie. Dopiero teraz, po urodzeniu drugiego dziecka, podjęłam decyzję o „zostaniu w domu z dziećmi” i nie wróciłam do wcześniejszej pracy. Możliwość pracy tylko w sklepie to dla mnie luksus, na który ciężko pracowałam przez 3 lata.
EB: Jak oceniasz swoje e-handlowe początki z perspektywy czasu? Co zrobiłabyś inaczej, gdybyś miała tę wiedzę i doświadczenie, co dzisiaj? Może wcześniej zrezygnowałabyś ze stałej pensji na rzecz własnego biznesu?
AG: Nie zmieniłabym chyba niczego, chociaż pewnie podjęłam kilka złych decyzji. Miałam świadomość, że czeka mnie bardzo dużo pracy, także po nocach i w weekendy. Wiedziałam, na co się decyduję i sądzę, że dzięki temu wszystko się udało. Zbyt wczesna rezygnacja z etatu spowolniłaby rozwój sklepu. Cały zysk wypracowany przez FotoKoszyk był z powrotem inwestowany, głównie w magazyn. Pensja ze szkoły była po prostu potrzebna na nasze utrzymanie. Poza tym, bardzo lubiłam i nadal lubię osoby, z którymi pracowałam. Praca zdalna, w domu, wiąże się z izolacją od społeczeństwa. Obracasz się tylko w kręgu rodziny i dzieci – bardzo się tego bałam.
EB: FotoKoszyk prowadzisz wspólnie z mężem, zatrudniacie też kilku pracowników. Jak wygląda Wasz podział obowiązków?
AG: Ja zajmuję się stroną merytoryczną i marketingową, zatrudniam pracowników, robię opisy do produktów, przygotowuję zamówienia do dostawców i staram się „zarządzać” wszystkim i wszystkimi. Mąż obsługuje klientów i zajmuje się reklamacjami. Pracownicy zajmują się kompletowaniem zamówień, pakowaniem paczek oraz magazynem, a księgowa obsługuje płatności.
EB: Wasz sklep ma swoją siedzibę poza domem. Część pracy na pewno możesz wykonywać przebywając w mieszkaniu, ale musisz także pojawiać się w biurze. Kto wtedy zajmuje się dziećmi?
AG: Przez pierwszych 6 miesięcy życia synka pracowałam tylko zdalnie w domu. Dopiero od 3 tygodni jestem w biurze 3 razy w tygodniu na 4 godziny. Synkiem zajmuje się wtedy niania. Kiedy Adaś skończy rok, planuję przyjeżdżać do biura codziennie. Teoretycznie tę samą pracę mogę wykonać w domu, ale takie wyjazdy są potrzebne dla higieny umysłowej.
EB: Czy masz jakieś ustalone godziny wyjść do pracy? Jak wygląda Twój plan dnia?
AG: Codziennie zawożę córkę do przedszkola na 8.20. W poniedziałki, środy i piątki jeżdżę do biura i zostaję tam do 13.30. Potem wracam do domu na karmienie Adasia i odbieram Maję z przedszkola. We wtorki i czwartki wracam do domu od razu po odwiezieniu córki. Jak synek śpi, to pracuję. Niestety, śpi tylko w wózku, więc siedzę w fotelu i bujam wózek nogą, a na kolanach mam laptopa. Przyznaję, że w domu mój laptop i ja jesteśmy nierozłączni. No i niestety, jak jest coś pilnego, to synek siedzi na podłodze w stosie zabawek, córka przed TV lub komputerem, a ja odpisuję na maile, przygotowuję zamówienia lub oddzwaniam. To nie jest tak, że mam idealnie grzeczne dzieci, które z pokorą siedzą i czekają aż mamusia skończy rozmawiać. Synek miał trzy miesiące, kiedy wyciągnął klawisze z laptopa i nieraz odciągałam go od doniczki z ziemią czy gniazdek elektrycznych. Córka jest starsza i można ją zawsze przekupić obietnicą późniejszej zabawy, ale łatwo nie jest.
Wracając do mojego planu dnia – dzieci idą spać o 20.30, więc do północy mam trzy i pół godziny wypełnione pracą. Odpoczywam w międzyczasie:)
EB: Czy przy tak napiętym grafiku masz jeszcze czas dla siebie? Mam na myśli fryzjera, kosmetyczkę, spotkanie z przyjaciółką…
AG: Nie da się na dłuższą metę funkcjonować, jeśli nie zapewnimy sobie choćby minimalnej dawki odpoczynku i rozrywki. Staram się o tym pamiętać i w weekendy spotykam się z przyjaciółmi. Średnio dwa razy w miesiącu chodzę na babskie zakupy, a raz na miesiąc do fryzjera. Podczas karmienia dziecka czytam książki, wieczorami gram w gry komputerowe, a ostatnio zaczęłam z córką jeździć konno.
Niestety, kiedyś było inaczej. Przez pierwszy rok sklep pochłaniał cały mój czas. Nawet w nocy śniłam o dostawach i nowych albumach. Klienci potrafili zadzwonić w niedzielę rano z pytaniem: „Jestem na Waszej stronie i tu jest taki album – to on ma okładkę bardziej miodową czy cappuccino, bo nie widzę dokładnie…” Po pewnym czasie nastąpiło wypalenie i zrozumiałam, że dalej tak nie mogę żyć. Wtedy zaczęliśmy wyjeżdżać z Krakowa na całe weekendy – do Zakopanego, Szczawnicy, gdziekolwiek, byle oderwać się od sklepu. Teraz funkcjonujemy bardzo dobrze. Nie wyjeżdżamy już na weekendy, bo z kilkumiesięcznym niemowlakiem cała logistyka wyjazdowa jest zbyt skomplikowana, ale jak synek podrośnie, to pewnie wrócimy do tego zwyczaju.
EB: Adasia urodziłaś w styczniu 2010 roku. Na pewno przez całą ciążę starałaś się jak najlepiej przygotować na ten moment – także pod względem organizacji czasu w domu i w pracy. Z czego musiałaś zrezygnować i jakie zadania przekazałaś innym osobom?
AG: Kilka miesięcy przygotowywałam sklep na moje „odejście”. Udoskonaliliśmy system pakowania i wysyłania paczek. Zadbałam o to, żeby nie zostawić żadnych nie załatwionych spraw. Zrobiłam większe zamówienia u dostawców, aby zapełnić magazyn oraz uprzedziłam wszystkich kontrahentów, że będę dostępna tylko mailowo. Kupiłam laptopa, żeby móc pracować w różnych miejscach w domu. Przygotowałam mojego męża do przejęcia wszystkich moich obowiązków, ale to na szczęście okazało się niepotrzebne.
EB: Co Cię najbardziej zaskoczyło po narodzinach drugiego dziecka?
AG: To, że sobie tak dobrze radzę. Myślałam, że nie będę mogła pracować prze kilka pierwszych tygodni, a może miesięcy. Tak się jednak nie stało i już po kilku dniach od narodzin syna przygotowywałam zamówienia i kontrolowałam sytuację. Z dwójką dzieci jest łatwiej niż z jednym, a raczej… niż z pierwszym dzieckiem. Wiedziałam, że nie będę sypiać dłużej niż 4 godziny na dobę, no i trudno. Przy pierwszym dziecku to był szok, ale teraz wiem, że mogę funkcjonować z tak małą ilością snu. Wszystko opiera się o dobrze ustalony harmonogram oraz pomoc rodziny.
EB: Jak sobie radzisz w sytuacjach, kiedy Twoja obecność jest niezbędna w dwóch miejscach na raz? Szukasz awaryjnej opieki do dzieci i zajmujesz się sklepem, czy może odwrotnie – przekazujesz swoje obowiązki mężowi i pracownikom (nawet jeśli wiesz, że zrobią coś gorzej od Ciebie), a sama zostajesz z dziećmi?
AG: Wszystko zależy od skali wydarzenia, ale dzieci są najważniejsze. Najgorsze, co mnie spotkało, to choroba dziecka i pobyt z nim w szpitalu. Sklepem zajmował się wtedy tylko mój mąż i sklep to przetrwał:) Nie zawalił się, klienci nie odeszli. Co więcej, mąż przejął wtedy część moich obowiązków i do tej pory je wykonuje. Ja zyskałam pewność, że sklep przetrwa beze mnie. Nie jestem niezastąpiona.
EB: Czym właściwie jest dla Ciebie praca?
AG: Dla mnie praca była i jest odskocznią. Pracuję, bo lubię to robić. Lubię mój sklep i moich klientów, więc oderwanie się od pieluch, kaszelków i kolek to błogosławieństwo, a nie przykry obowiązek. Praca w sklepie internetowym to praca 24 godziny na dobę, nie można się do niej zmuszać, trzeba ją lubić, ale w pewnym momencie trzeba sobie odpuścić. Adaś nie spał całą noc, a muszę zrobić coś ważnego? Zrobi to mój mąż albo pracownik. Jeżeli jestem bardzo zmęczona, to robię rzeczy mniej ważne: dodaję produkty albo czytam moje ulubione blogi. Dla mnie to też praca.
EB: My, kobiety, chętnie korzystamy z doświadczenia innych. Ja również prowadzę wspólnie z mężem sklep internetowy, a za dwa miesiące urodzę drugie dziecko. Jakich najważniejszych rad mogłabyś mi udzielić?
AG:
- Jak najwcześniej ustal dziecku rytm dnia, bo tylko wtedy będziesz mogła przewidzieć, co i kiedy możesz zrobić.
- Zrezygnuj z telefonu służbowego. Wyobraź sobie, że usypiasz dziecko już 40 minut, a tu nagle dzwoni jakiś klient z pytaniem… Ja kontaktuję się tylko mailowo, a sprawy wymagające rozmowy telefonicznej załatwia mój mąż.
- Pogódź się z tym, że pewne sprawy nie będą załatwione idealnie (czyli tak, jak ty byś to zrobiła). Osoba, która Cię zastępuje, bardzo się stara, ale nie możesz wymagać, że wszystkiego nauczy się od razu.
- Proś o pomoc w opiece nad dziećmi. Gdyby nie moja rodzina, a w szczególności mój tato, to nasz sklep by nie powstał.
- Nie bądź niezastąpiona dla swojego dziecka, bo nikt Ci się nim nie zajmie:)
- Kup dobrego laptopa, żebyś mogła pracować w różnych miejscach, nie tylko przy biurku.
- Korzystaj z http://www.rememberthemilk.com/ lub innego programu czy też iPhone’a, który będzie pewne rzeczy pamiętał za Ciebie.
- W weekendy staraj się odpocząć. Jeśli masz jakieś sprawy do załatwienia i mimo wszystko musisz pracować, to zostaw to na niedzielę wieczór.
- Jak jesteś bardzo zmęczona, to idź spać, bo narobisz głupstw.