Wbrew obawom wielu i nadziejom nielicznych świat nie skończył się, a nawet nie „zresetował” 21 grudnia. Rok 2012 nie był ostatnim w historii ludzkości. Warto więc zastanowić się, jakim rokiem był dla polskiego e-commerce i co dobrego (lub złego) zostawił po sobie. Spójrzmy na to z perspektywy właściciela małego, nieustannie aspirującego do miana „średniego”, sklepu internetowego.
Według ostatniego „Raportu eHandel Polska 2012” (link) w naszym kraju działa blisko 8900 e-sklepów zatrudniających do 5 osób, o obrotach rocznych poniżej 1 miliona złotych. Szacunkowo, tylko połowa z nich jest dochodowa, choć jest to szacunek niezbyt dokładny ze względu na niską „kulturę księgową” w przypadku mikroprzedsiębiorców (95% rozlicza się z fiskusem na podstawie Książki przychodów i rozchodów).
Przyjmując te dane za prawdziwe, można by odnieść wrażenie, że rok 2012 był dla polskiego e‑commerce ciężki. Musi to dziwić, gdyż udział w sprzedaży całkowitej rośnie, a i ona sama w 2012 roku najprawdopodobniej będzie większa niż w 2011 roku. Dopiero w III kwartale pojawiły się sygnały spowolnienia gospodarczego i będą rzutować na sprzedaż w 2013 roku. Otoczenie biznesowe również raczej sprzyjało małym firmom e-commerce.
W obszarze podatków i zasad prowadzenia księgowości nic się nie zmieniło, czego nie można powiedzieć o 2013 roku, w którym pojawią się istotne zmiany, które mogą mieć wpływ na działanie małych firm. Szczególnie, jeśli mają problemy z płynnością finansową, zwłaszcza związaną z nadmiernymi kosztami stałymi. Pocieszające jest, że e-commerce na ogół ma wysokie wskaźniki płynności, a obniżenie stóp procentowych i polityki kredytowej daje dostęp do relatywnie taniego pieniądza.
W 2012 roku również prawo nie zmieniło się w istotny sposób. Cały rok trwało polowanie na czarownice w wydaniu organizacji prokonsumenckich, ale bez spektakularnych akcji typu „Lipiec i Sierpień 2011”. Koniec roku przyniósł nawet pierwsze efekty akcji inicjowanych przez e-commerce, np. naszą przynoszą efekty i Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin zapowiedział pierwsze zmiany w zakresie postępowania przed SOKiK (np. koszty zastępstwa procesowego powoda w przypadku organizacji prokonsumenckich). Zaryzykować można twierdzenie, że rok 2012 był spokojny w prawie i można było spać spokojnie, o ile oczywiście nie lekceważyło się aspektów prawnych prowadzenia działalności e-commerce (regulamin, polityka bezpieczeństwa danych osobowych, rejestracja zbioru w GIODO).
Zapowiedź wejścia w 2012 roku na polski rynek Amazonu wywołało popłoch i wiele ruchów ze strony „czołowych polskich graczy”. Moim zdaniem, usilnie starali się oni w krótkim czasie przygotować na to, ich zdaniem, apokaliptyczne zdarzenie przez skopiowanie wzorów działania giganta. Na razie jedyny efekt, jaki dało się zaobserwować, to zamieszanie i moda na „platformy handlowe” i „koszyki”.
Na pewno wiele zmieniło się w zakresie źródeł pozyskiwania ruchu, a przynajmniej postrzegania wartości poszczególnych źródeł ruchu. Google, kolejny gigant, na początku roku nakładając filtry i wprowadzając zmiany w silniku wyszukiwania, obnażył słabość porównywarek. Długie miesiące dochodziły one do siebie, a niektórym się to do dzisiaj nie udało. Zapewne dla wielu sklepów bazujących wyłącznie na tych źródłach był to ciężki okres. Sklepy te zmuszone były szukać nowych źródeł i jeśli szukały rozwiązań ad hoc, to koszty działalności operacyjnej gwałtownie rosły. Wygrani byli natomiast Ci, którzy mieli ruch zdywersyfikowany i oparty w dużej mierze o własne zasoby, np. program partnerski, program lojalnościowy czy e-mail marketing. Śmiało można stwierdzić, że działanie Google szczególnie mogło zaboleć młode sklepy, które nie miały czasu na zbudowanie sobie bazy klientów i pozycji rynkowej.
Sytuację tę próbowało wykorzystać wiele firm klasy PanDa (nam zarobić). Ilość SPAMU, niechcianych informacji handlowych, telefonów i listów zawierających oferty z pogranicza economic fiction w 2012 roku biła wszelkie rekordy. Wielu nabywców maści świętego Witta na cudowne pozyskanie tysięcy klientów i zamówień płakało później krokodylimi łzami, nawet jeżeli nabywali ją od zdawałoby się szanowanych firm.
2012 to rok, kiedy Poczta Polska ocknęła się ze snu, w który zapadła dobrą dekadę temu i wystraszona uwolnieniem rynku pocztowego, podjęła walkę z firmami kurierskimi i rosnącym w siłę inPostem. „Wojna”, która miała miejsce spowodował radykalny spadek cen usług przewozowych, co zawsze stanowiło duża barierę w handlu internetowym, zwłaszcza dla małych e-sklepów. W 2013 roku sytuacja ponownie może ulec zmianie, gdyż Poczta Polska zostanie objęta 23% VAT, a do końca roku korzysta, ze zwolnienia podmiotowego z podatku VAT. inPost natomiast rozbudowuje sieć paczkomatów, które Polacy pokochali i prowadzi skuteczny marketing. Z tego punktu widzenia zaliczyłbym rok 2012 do korzystnych, gdyby nie…
Trwająca w roku 2012, i mająca już raczej status wiecznej, wojna cenowa doprowadziła do spadku marż, często poniżej minimum opłacalności. Wbrew setkom mądrych teorii w ubożejącym społeczeństwie cena pozostaje kluczowym kryterium wyboru oferty. Jak długo na rynku sprzedawcy są gotowi popełnić biznesowe harakiri w celu pozyskania klientów i wierzą, że kiedyś się odkują, gdyż w ten sposób budują bazę lojalnych klientów…, tak długo za ich brak wyobraźni płacimy wszyscy. Największym zagrożeniem dla e-commerce są same e-sklepy, gdyż wbrew pozorom, są biernym i sterowalnym elementem rynku. Na szczęście niedługo to zmienimy.
Branży e-commerce na pewno bardzo zaszkodziła w 2012 roku umacniająca się według raportów rządowych szara strefa, szczególnie silnie obecna na Allegro. Nie ma chyba właściciela sklepu internetowego, który przeglądając Allegro, nie przecierał oczu ze zdumienia i zastanawiał się skąd niektórzy sprzedawcy (najczęściej osoby prywatne) biorą towar (w tej cenie i ilości) oraz dlaczego skuteczne (w uprzykrzaniu życia uczciwym przedsiębiorcom) organy państwowe nie zajmą się nimi. Niestety wbrew corocznym deklaracjom rządu raczej w 2013 roku nie możemy liczyć na atak na szarą strefę i to pomimo rosnącego deficytu budżetowego. Najwyraźniej zadanie to przerasta naszych włodarzy.
Rok 2012 był raczej rokiem sprzyjającym prowadzeniu sklepu internetowego. Jeśli kończycie go na stracie lub zysk nie jest satysfakcjonujący, powinniście zaraz w styczniu szybko przeanalizować i skorygować swój model biznesowy. W 2013 roku nie będzie nic łatwiej. Wiele wskazuje, że może być znacznie ciężej. Pamiętajcie, że nie zawsze przetrwają najsilniejsi. Ewolucja udowadnia, że zagwarantowane mają to najlepiej przystosowani!