Autorem poniższego artykułu jest Jan Makulec z firmy PayLane – nowego dostawcy płatności elektronicznych na polskim rynku. Tekst był wcześniej opublikowany na łamach serwisu ecommerce.edu.pl.
Wiele mówi się o zakupach w Internecie i rozwoju tej branży w kontekście samych sprzedawców – bezpieczeństwa, modeli biznesowych, wad i zalet w porównaniu do zakupów w „fizycznym sklepie”, itp. Natomiast trochę po macoszemu traktuje się temat płatności internetowych, podczas gdy jest to aspekt co najmniej równoważny. Dostawcy usług płatniczych nie odpowiadają wyłącznie za sprawne pośrednictwo i bezpieczeństwo przepływu naszych pieniędzy – wybór takich pośredników powinien być podyktowany również typem i rozmiarem prowadzonego biznesu oraz perspektywami rozwoju. Warto więc poznać charakterystyki poszczególnych typów dostawców płatności, by decyzja o wyborze była w pełni świadoma i stanowiła właściwe optimum.
E-portfel
E-wallet, czyli „elektroniczna portmonetka”, stanowi jedno z prostszych rozwiązań, co jednak w niczym nie umniejsza jego popularności. Idea zaś jest następująca: dostawca tworzy wirtualne konta, które można doładować wedle uznania (niczym telefon na kartę). Następnie w każdym internetowym sklepie, który obsługuje dany e-portfel, możemy płacić posługując się owymi wirtualnymi pieniędzmi. Do operatora naszej elektronicznej portmonetki należy już faktyczne rozliczenie się ze sklepem.
Można jednak zapytać „po co klient miałby zawracać sobie głowę doładowaniami?”, skoro zazwyczaj może i tak bezpośrednio płacić rzeczywistymi środkami? Argumenty są w dużej mierze o naturze psychologicznej. Niektórzy wciąż niechętnie – a przynajmniej nie w każdym e-sklepie – będą wprowadzać dane swoich kart czy kont. Dostępność znanej im metody płatności budzi w nich poczucie bezpieczeństwa i pewność, że nikt nie uzyska nieautoryzowanego dostępu do ich kont bankowych.
Ponadto, jest jeszcze dość prozaiczny aspekt – wygoda. Klient zwyczajnie nie musi za każdym razem wprowadzać swoich danych i posługuje się jedynie internetową portmonetką.
Z punktu widzenia właścicieli e-biznesów, elektroniczny portfel z pewnością warto włączyć do swojej oferty, natomiast rzadko kiedy jest to rozwiązanie sprawdzające się samodzielnie. Należy mieć na uwadze, że im więcej wygodnych metod płatności się oferuje, tym bardziej zwiększa się prawdopodobieństwo zakupu.
Najpopularniejszym e-portfelem jest oczywiście PayPal, a kroku starają się mu dotrzymać m.in. Moneybookers czy Google Wallet.
Dostawcy działający w oparciu o konta agregowane
Tego rodzaju model obsługi płatności jest szczególnie popularny w Polsce ze względu na specyfikę naszego rynku. W dużym uproszczeniu polega on na tym, iż dostawca płatności zakłada stosowne konto (lub konta) w odpowiednim banku, a następnie niejako „dzierżawi” to konto poszczególnym przedsiębiorcom.
Przykładowo jeśli chce obsługiwać popularne u nas „automatyczne przelewy” (takie jak mTransfer, Płacę z iPKO, Płacę z Inteligo itp.), zakłada konto w danym banku i dokonuje technicznej integracji z nim. Wszelkie wpłaty wpływają właśnie na to konto i dalej rozdzielane są poszczególnym e-biznesom przez operatora płatności.
Z kolei jeśli dostawca płatności chce oferować płatności kartą, musi założyć tzw. konto kupieckie (ang. merchant account) w tzw. acquiring bank (lub acquirer; po polsku niekiedy zwany centrum autoryzacyjnym). Jest więc de facto z jednej strony dostawcą płatności dla e-biznesów, zaś z drugiej sam jest e-biznesem zajmującym się… właśnie obsługą płatności. Można więc rzec, że w tym wypadku dostawca płatności czerpie zyski z udostępniania swojego konta kupieckiego innym e-biznesom.
Jakie są więc zalety z korzystania z usług takiego pośrednika? Przede wszystkim uproszczone są formalności. Każdy biznes musi przekonać do siebie acquirera i udowodnić, że nie jest tzw. biznesem high-risk, czyli zbyt ryzykownym i mogącym przynosić potencjalne straty (typowe branże high-risk to m.in. hazard, farmaceutyka, erotyka). Wiąże się to ze spełnieniem szeregu wymogów. W tym przypadku operator płatności sam przechodzi takie kontrole, zaś swoim klientom udostępnia metody płatności na własną odpowiedzialność. Innymi słowy, jeśli dany e-biznes przyniesie straty, konsekwencje (ze strony acquirera) poniesie dostawca płatności, który „dzierżawił” konto kupieckie.
W Polsce zwykle nietrudna jest również integracja, ponieważ niemal zawsze oferowane jest jedynie rozwiązanie polegające na każdorazowym przekierowaniu na strony operatora płatności podczas dokonywania płatności.
Takie podejście jest korzystne i wygodne dla małych oraz części średnich e-biznesów. Dla Polaków niewątpliwie duże znaczenie ma popularność „szybkich przelewów” na rodzimym rynku. Jednymi z popularniejszych dostawców tego rodzaju są Platnosci.pl, Przelewy24 czy Dotpay. Prześcigają się przy tym w atrakcyjności ofert, co niewątpliwie jest dla ich klientów (i w konsekwencji dla klientów ich klientów) korzystne.
Większe e-biznesy lub mające w perspektywie znaczący rozwój powinny się jednak dobrze zastanowić przed wyborem tego rodzaju dostawcy płatności. Wiąże się to bowiem z pewnymi ograniczeniami, np. maksymalny roczny przychód z kart nie może przekraczać 100 000 dolarów.
PSP – płatności z prawdziwego zdarzenia
PSP (Payment Service Provider) jest modelem płatnościowym będącym bezpośrednim reprezentantem acquirera (poprzedni model, tj. polegający na udostępnianiu kont zagregowanych w ramach jednego konta kupieckiego, nosi nazwę IPSP – Internet Payment Service Provider). Zasadniczą różnicą względem poprzedniego rozwiązania jest fakt, że PSP obsługuje konta kupieckie należące bezpośrednio do e-biznesów (teoretycznie więc IPSP mogłoby być klientem PSP).
Co się w z tym wiąże? Przede wszystkim konieczność założenia konta kupieckiego. Część PSP wyręcza w tym swoich klientów, część tylko pomaga pomaga, a część przyjmuje jedynie klientów posiadających już swoje konto – jest to czynnik, na który z pewnością warto zwrócić uwagę przy wyborze PSP. Proces zakładania wymaga spełnienia pewnych warunków i formalności, by acquirer zaakceptował danego przedsiębiorcę; całość najczęściej trwa około 3-4 tygodni. Jeśli jednak te początkowe niedogodności zostaną przezwyciężone, e-biznes nie tylko zyskuje wiele nowych możliwości płatniczych, ale także rozwiązanie o dużo większych perspektywach.
Samych usług nie sposób wymienić, by niniejszy tekst nie rozrósł się do nieakceptowalnych rozmiarów (acz mam nadzieję rozwinąć ten temat w osobnym artykule). Ograniczymy się więc do dwóch przykładów.
E-biznes posiadający konto merchanckie może korzystać z tzw. recurring billings, czyli płatności cyklicznych. Po dokonaniu autoryzacji karty klienta, może samodzielnie pobierać należności. Najprościej porównać to do polecenia zapłaty, z tą jednak różnicą, że taką płatność można zdefiniować automatycznie na etapie zakupu w e-sklepie – klient nie musi osobno logować się w swoim banku i samodzielnie ustalać płatności.
Innym rozwiązaniem są tzw. dynamiczne deskryptory transakcji, czyli opisy widniejące na wyciągach z kart i pozwalające rozpoznać poszczególne transakcje. W przypadku kont zagregowanych jest to zwykle nazwa dostawcy płatności i numer identyfikacyjny. Natomiast przedsiębiorca, który posiada własne konto merchanckie, ma możliwość definiowania własnych opisów. Z oczywistych względów jest to miły ukłon w stronę klienta, ale jakie korzyści wynikają z tego dla samego e-biznesu? Otóż klienci nie mająproblemów z rozpoznaniem płatności i nie żądają pochopnie zwrotów środków (chargebacków), które – nawet jeśli racja leży po stronie przedsiębiorcy – są wielkim utrapieniem i podważają wiarygodność sprzedawcy u acquirera.
Co sprawia, że jest to rozwiązanie najbardziej perspektywiczne? Przedsiębiorca, który posiada własne konto kupieckie, jest w bliższej relacji z takimi instytucjami jak Visa, MasterCard, acquier, wydawcy kart (issuer/issuing bank) itd. W przypadku IPSP odgrodzony jest barierą pośrednika, który sam posiada takowe konto – tu on jest w takiej relacji.
Wciąż jednak można zapytać, co z tego wynika w praktyce. Otóż e-biznes pracuje już na własny rachunek i buduje historię procesowania płatności, którą może się w przyszłości podeprzeć, jeśli będzie chciał wynegocjować lepsze warunki współpracy lub zmienić acquirera. Może również w każdej chwili zmienić PSP, z którym współpracuje – „przepięcie” na innego dostawcę płatności jest w tym przypadku szybkie i bezproblemowe, ponieważ posiada już swoje konto kupieckie. W przypadku chęci skorzystania z usług innego PSP (np. nie byliśmy zadowoleni ze współpracy z dotychczasowym lub konkurencja ma korzystniejszą ofertę), zachowana zostaje też ciągłość procesowania i nie ma konieczności żadnych ponownych rejestracji.
Przykładowi operatorzy płatności działający w oparciu o model PSP to reprezentowane przeze mnie PayLane (oferujące systemy płatności również w Polsce), Sage Pay, Ogone czy Braintree.
Podsumowanie wad i zalet, czyli które rozwiązanie dla jakiego e-biznesu
Jak wynika z powyższego opisu, e-portfel raczej nie nadaje się do zastosowania jako jedyna metoda płatności. Warto natomiast wzbogacać swoją ofertę takimi rozwiązaniami w imię zasady, że im więcej metod płatności oferuje dany sprzedawca, tym więcej klientów odnajdzie wśród nich swoją ulubioną. A konsekwencją tego jest zwiększenie szansy na sfinalizowanie transakcji.
Warto jednocześnie zauważyć, że np. popularny PayPal to nie tylko e-wallet, ale również IPSP oferujące inne metody płatności. Można chociażby płacić kartą (bądź to kredytową, bądź zwykłą debetówką) w sposób „klasyczny” lub używając jej jako „rezerwy” dla konta PayPal (jeśli e-portfel będzie pusty, należność automatycznie zostanie pobrana z karty). Takie rozwiązanie może już być wystarczające dla bardzo początkującego biznesu, np. autora aplikacji webowej, który jeszcze nie nabrał rozpędu, ale już mógłby przyjmować pojedyncze płatności.
Powyższy przykład pokazuje też, że granice między poszczególnymi modelami nie zawsze są wyraźne – podobnie jest wiele instytucji płatniczych, które np. pełnią jednocześnie rolę acquirera i PSP.
Z kolei konta agregowane stanowią już dużo bardziej użyteczne rozwiązanie. Należy tu jeszcze zaznaczyć, że w niniejszym tekście używamy tego pojęcia (ze względu na popularność w kraju) dla pośredników działających w oparciu o model IPSP i oferujących, jako uzupełnienie oferty, „polskie płatności”. Wszak e-portfel to też nic innego, jak pewna forma agregowanych kont.
Tak więc w rozwiązaniu tym w dużej mierze stawia się na uproszczenie procesu zakładania konta, rejestracji i implementacji po stronie sprzedawcy. Kosztem tego udogodnienia są w praktyce płatności o umiarkowanym komforcie dla końcowego klienta – jest on przekierowywany na inne strony, w zależności od metody płatności nawet kilkukrotnie, gdzie za każdym razem musi wpisywać swoje dane.
Polscy klienci zdają się być jednak tolerancyjni (lub przyzwyczajeni?) w tym względzie. Ponadto rodzimi dostawcy płatności tego rodzaju oferują też dość atrakcyjne warunki dla rynku krajowego (choć oczywiście sami są klientem acquirera i siłą rzeczy sprzedawca o dobrej opinii i historii procesowania może indywidualnie wynegocjować porównywalne stawki). Również ograniczenie dla biznesów mających maksymalnie do 100000 dolarów rocznego przychodu z kart nie stanowi na razie problemu – Polacy wciąż preferują przelewy, mimo wyraźnie większego komfortu operowania kartami.
Poważne wątpliwości winien już mieć sprzedawca, który chciałby działać również poza Polską. Tam niestety nie obejdzie się bez wygodnych płatności kartami. Kto dokonywał zakupów choćby np. w Amazonie, ten powinien wiedzieć, o czym mowa. Wystarczy na stronie sklepu (bez przekierowania!) wpisać numer karty, nazwisko, datę ważności karty i kod CVV2 (zwykle na odwrocie karty). I to wszystko. Do tego wystarczy to robić jedynie przy pierwszych zakupach w danym sklepie (można być spokojnym – to nie sklep przechowuje później dane naszych kart, ale najczęściej PSP).
Ponadto należy uwzględnić jeszcze tzw. crossborder fee, czyli opłatę wynikającą z „płatności przez granicę”. Brak tejże w przypadku transakcji krajowych jest właśnie jednym z powodów atrakcyjnych stawek lokalnych dostawców płatności z kontami agregowanymi.
Tak więc przedsiębiorcy mający w perspektywie duże dochody, ekspansję na inne rynki lub po prostu wierzący, że warto od początku pracować na własny rachunek i budować historię procesowania płatności, powinni skłonić się raczej ku PSP.
—
W tekście posługuję się częściowo anglojęzycznymi terminami z tego względu, iż tematyka nie jest jeszcze dość popularna w Polsce i rodzima terminologia jeszcze się nie umocniła (a częściowo też nie powstała). Ponadto warto zwrócić uwagę, że także na świecie terminologia nie zawsze jest spójna. Przykładowo w zależności od źródeł czy instytucji używających danych nazw, wspominane PSP może być nazywane ISO (Independent Sales Organization), MSP (Merchant Service Provider), payment gateway (bramka płatnicza) i wieloma innymi.