Wszyscy doskonale pamiętamy aferę z lipca 2011 roku, kiedy kilkaset sklepów internetowych „padło ofiarami” akcji kancelarii radcy prawnego z Tarnowa. Jesienią zapadły pierwsze wyroki, wiele spraw jest jeszcze w toku. Emocje zdążyły opaść, a cała sprawa przestała już zajmować właścicieli sklepów nie dotkniętych bezpośrednio tym tematem. Zamiast zaczynać dzień od czytania nowych klauzul niedozwolonych wpisywanych do rejestru UOKiK, woleli się zająć sprzedawaniem. Aż tu nagle… nowe pozwy. Czyżby powtórka z rozrywki?
Jeśli trzy razy odpowiadasz „tak”, to eKomercyjnie.pl przygotowało dla Ciebie
Wzór regulaminu sklepu internetowego »
Kilka dni temu jedna z naszych Czytelniczek (dziękuję za kontakt i przedstawienie problemu!) poinformowała mnie, że otrzymała właśnie pismo z Sądu Okręgowego w Warszawie (XVII Wydział Ochrony Konkurencji i Konsumentów): Stowarzyszenie Na Rzecz Podnoszenia Świadomości Konsumenckiej „EXECUTIO IURIS” złożyło przeciwko jej firmie pozew w sprawie o uznanie postanowień wzorca umowy za niedozwolony. Pozew dotyczył jednego z zapisów w regulaminie sklepu internetowego.
Od razu zapaliła mi się „czerwona lampka”, więc postanowiłam poszukać więcej informacji na ten temat. W sieci udało mi się znaleźć kilka wpisów na forach, dodanych w ciągu ostatnich 3 miesięcy przez właścicieli sklepów, którzy również otrzymali pozew od tego stowarzyszenia – naliczyłam ich kilkanaście. To jeszcze żadna afera.
Ale wiadomo, że taka sprawa to dla sklepu żaden powód do dumy, więc nie każdy chce się tym chwalić na forum. Popytałam więc znajomych sprzedawców i okazało się, że kilku z nich również dostało takie pozwy w ostatnim czasie. Żeby nie opierać się na domysłach, zasięgnęliśmy informacji u źródła – czyli w Sądzie Okręgowym w Warszawie, XVII Wydziale Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Poinformowano nas, że Stowarzyszenie Executio Iuris złożyło ok. 170-200 pozwów przeciwko sklepom internetowym!
Z kolei inny Czytelnik zgłosił nam, że dostał od Executio Iuris łącznie aż cztery pozwy. Dotyczyły one dwóch zapisów w regulaminach dwóch sklepów internetowych i nie otrzymał ich wszystkich na raz, ale po dwa w odstępie około miesiąca. Ponadto, zauważył, że przedstawiciele stowarzyszenia trafili do jego sklepów najprawdopodobniej z katalogu sklepów internetowych:
„Przeglądają katalogi sklepów i wchodzą kolejno do każdego sklepu w każdej kategorii. Zaraz po przejściu na stronę z katalogu stron, przechodzą na stronę z regulaminem (ustalone na podstawie logów z serwera – w dwóch sklepach było prawie identycznie) i jeżeli regulamin zawiera jakieś klauzule, które można wykorzystać do założenia sprawy, to drukują regulamin jako dowód i składają pozew do sądu.”
Powstała już strona internetowa Executio-Iuris.pl, zrzeszająca właścicieli sklepów internetowych, którym stowarzyszenie Executio Iuris wytoczyło proces w sądzie. Administratorem witryny jest Pan Tomasz Sikorski, który zaprasza wszystkich zainteresowanych do rejestracji na forum oraz wymiany wiadomości.
Z zebranych przez nas informacji wynika, że pozwy dotyczyły przede wszystkim tych zapisów w regulaminach, które były związane z polityką zwrotów i reklamacji, odpowiedzialnością za treść opisów produktów oraz sposobem wprowadzania zmian w regulaminie sklepu.
Oczywiście nie jest to tak „zmasowana” akcja, jak w lipcu 2011 roku. Przede wszystkim, tym razem nie było żadnych podejrzanych e-maili z prośbą o wpłatę na konto. Właściciele zostali poinformowani o wszystkim drogą oficjalną. Nie powinno to nikogo dziwić, bo znacznie łatwiej jest takie sprawy załatwiać po cichu, wiedząc, że właścicielom sklepów bardzo zależy na nieskazitelnym wizerunku i wielu z nich zgadza się po prostu zapłacić żądaną sumę w zamian za wycofanie pozwu.
Sądziłam, że po tak mocno nagłośnionej „aferze lipcowej” sprzedawcy wyciągną wnioski i poważnie wezmą się za swoje regulaminy. Tak wiele było wtedy głosów sprzeciwu wobec działań kancelarii z Tarnowa! Niektórzy zapłacili, inni czekali ze spokojem na wyrok sądu, a jeszcze inni próbowali jakoś walczyć z takim sposobem traktowania przedsiębiorców, szukając sposobów na wykazanie, że intencje powoda wcale nie były czyste.
Wielu sprzedawców po tamtej nauczce dostosowało swoje regulaminy do obowiązujących przepisów, a teraz na bieżąco śledzi zmiany w rejestrze klauzul niedozwolonych UOKiK (nowe klauzule publikujemy co miesiąc także na eKomercyjnie.pl). Okazuje się jednak, że wciąż jest ogromna rzesza takich, którzy sprawy regulaminów kompletnie lekceważą lub zostawiają na bliżej nieokreślone „później”. A potem dostają pozwy… Cokolwiek by nie mówić na temat sposobu działania tzw. „stowarzyszeń prokonsumenckich” oraz kontrowersji, jakie budzi takie „hurtowe” pozywanie sklepów, to nie należy zapominać, że wina leży także po stronie sprzedawców, którzy zwyczajnie nie przestrzegają prawa.
Wybaczcie mi to stwierdzenie, bo wcale nie stoję po stronie tych, którzy bez żadnego uprzedzenia składają do sądu pozwy przeciwko Wam, i to za rzeczy, które w wielu przypadkach są tylko „martwym zapisem”, więc ich szkodliwość społeczna jest żadna. Ale takie są fakty. Prawo w Polsce jest takie, jakie jest. Możemy na nie narzekać, możemy próbować jakoś wpływać na jego kształt – ale mamy obowiązek go przestrzegać. A wedle tego prawa, m.in.:
- kupując towar przez Internet, Klient ma prawo do odstąpienia od umowy w ciągu 10 dni bez podania przyczyny;
- w takim przypadku zwrotowi podlega nie tylko równowartość ceny produktu, ale cała wpłacona przez Kupującego kwota, łącznie z kosztami dostawy;
- w przypadku reklamacji towaru niezgodnego z umową, to sprzedający pokrywa wszystkie koszty naprawy, wymiany, transportu czy demontażu;
- sprzedawca nie może żądać od klienta zapłaty z góry za zakupiony towar.
Jeśli w regulaminie sklepu ograniczamy konsumentom możliwość egzekwowania praw, które otrzymali na mocy odpowiednich ustaw, nie możemy się dziwić, że potem pojawiają się przeciwko nam pozwy za stosowanie niedozwolonych zapisów.
Wbrew pozorom, większość spraw dotyczy dobrze znanych zapisów, wpisanych do rejestru klauzul niedozwolonych już wielokrotnie – wcale nie jakichś wyjątkowo kontrowersyjnych czy nowych. Jeśli wchodzę na stronę UOKiK i jako jedną z nowo wpisanych klauzul widzę np.: „sklep nie przyjmuje zwrotów” albo „zastrzegamy sobie prawo do zmiany treści niniejszego regulaminu bez uprzedzenia”, to przepraszam – ale takim sklepom niewiele może pomóc. Rozumiem, że nie wszyscy są w stanie nadążyć za szybko zmieniającym się prawem i nowe przepisy mogą być niejasne. Ale przecież większość klauzul niedozwolonych powstało wskutek nieznajomości podstawowych aktów prawnych, jakimi są:
- Ustawa z dnia 2 marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny, (Dz.U. z 2000 r. nr 22, poz. 271 z późn. zm.)
- Ustawa z dnia 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej (Dz.U. z 2002 r. nr 141, poz. 1176 z późn. zm.)
Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem powyższe dokumenty (to wcale nie takie straszne – naprawdę nie są długie), aby zobaczyć, skąd się to wszystko wzięło i jakich zapisów trzeba koniecznie unikać. Do tego warto śledzić na bieżąco zmiany w rejestrze klauzul niedozwolonych na stronie UOKiK. Wszystkim, którzy nie mają na to czasu lub ochoty, pozostaje wynająć prawnika, który sprawdzi regulamin i dostosuje go do obowiązujących przepisów albo skorzystać z pomocy firmy świadczącej usługi audytu treści regulaminów dla sklepów.
Drodzy Sprzedawcy! Wszystkim nam potrzebny jest kubeł zimnej wody. Nie dajmy się dłużej wykorzystywać, nie bądźmy wiecznymi ofiarami i nie dawajmy pola do popisu kolejnym stowarzyszeniom, które w imię „dobra konsumentów” będą wyciągać od nas pieniądze, na które ciężko każdego dnia pracujemy.
Prawo jest takie, jakie jest – ale jak już napisałam wcześniej – musimy go przestrzegać, bo w sądzie nie będzie się liczyć ani szybka dostawa, ani rewelacyjna obsług klienta, jeśli w regulaminie będą kwiatki w rodzaju „sklep nie przyjmuje zwrotów”.