Autorem poniższego tekstu jest Przemysław Śmit. Artykuł pochodzi z serwisu Spider’s Web – dziękujemy redakcji za zgodę na przedruk!
Pierwsza rewolucja internetowa miała miejsce w czasach, o których nawet najstarsi internetowi górale nie pamiętają. W czasach tak zamierzłych i zapomnianych, że dziś opowieści z tamtego okresu traktowane są na równi z legendami opowiadanymi przez dziadków swoim wnukom, z pokolenia na pokolenie. Były to lata 90., kiedy świat nie wiedział jeszcze co to znaczy smartfon, a Matrix był dopiero w planach realizacyjnych braci Wachowskich. To było jeszcze wtedy, gdy Yahoo święciło triumfy jako największy i najpotężniejszy gracz na rynku internetowym.
Właśnie w takich czasach przyszedł na świat Amazon. Pierwsza na świecie księgarnia internetowa. Księgarnia, która przez kilkanaście lat z firmy oferującej papierowe wydania dzieł najlepszych pisarzy przekształciła się w multimedialny koncern oferujący nie tylko towary, ale również usługi. Firma stworzona przez analityka finansowogo już dwa lata po starcie debiutowała na NASDAQ. Od tamtego czasu, czyli przez dokładnie 15 lat (debiut spółki odbył się w 1997 roku), Jeff Bezos zbudował imperium przynoszące wielomiliardowe przychody i zysk liczony w setkach milionów dolarów, przy czym nie ważne jest to, że spółka w ostatnim kwartale ubiegłego roku zanotowała spadek zysków. Wynika to z faktu, że po raz kolejny Bezos kroczy drogą innowatora, wprowadzającego na rynek produkt (Kindle Fire) zdolny wygrywać, lub co najmniej podjąć rywalizację z największymi konkurentami takimi jak chociażby Apple.
Rozwój firmy, rodzaje wprowadzonych przez nie usług, podejście do marketingu i obsługi klienta na stałe ukształtowały krajobraz branży ecommerce na całym świecie. Przez lata, nie było praktycznie ani jednej firmy, która potrafiłaby zaproponować coś innego niż tylko powielanie i skuteczne usprawnianie rozwiązań wprowadzonych na rynek przez Amazon. Firma Bezosa jako pierwsza wprowadziła między innymi program afiliacyjny, przejrzystą prezentacje produktów i ścieżkę zakupową. Produkuje i dystrybuuje elektroniczny czytnik książek (Kindle), który na dzień dzisiejszy jest najpopularniejszym tego rodzaju urządzeniem na świecie.
Przez tak wiele lat Amazon pozostał innowatorem branży ecommerce i do dziś żadnej firmie, nie udało się przejąć pałeczki pierwszeństwa w tej dziedzinie. Teraz sytuacja może się zmienić, gigantowi innowacji wyrósł groźny konkurent. Mowa o Pinterest.
Pinterest to już swego rodzaju fenomen. Serwis nie reprezentuje sobią nic czego dotychczas nie doświadczyli byśmy w internecie. Mimo to, nie dość, że w bardzo dynamicznym tempie zdobywa rzesze użytkowników, to dodatkowo wprowadza świat ecommerce na zupełnie inny, nieosiągalny dotychczas poziom. W czym rzecz? Sprawa jest banalnie prosta. Podstawową i najważniejsze cechą Pinterest jest to, że serwis wykonany jest z niebywałą starannością graficzną. Poza tym, jest to typowy “czasopochłaniacz”, któremu bardzo trudno odmówić spędzenia przy nim wolnego czasu. Gdy wejdziemy na swoje konto pierwszy raz, zostaniemy na nim przez kolejne kilkadziesiąt minut. Oglądamy kolejne obrazki, zdjęcia, przedmioty, towary. Stop. No właśnie towary. Pinterest jako pierwszy zaproponował branży sposób prezentacji produktu w formie zdjęcia opublikowanego na portalu społecznościowym, służącym rozrywce.
Jak to działa w praktyce? W bardzo prosty sposób. Jako firma, prowadząca sklep internetowy możemy założyć konto w serwisie, publikować zdjęcia swoich produktów i oznaczać je jako produkty do kupienia. Później już wszystko dzieje się samo. Jeżeli wrzucone przez nas zdjęcie spodoba się użytkownikom możemy spodziewać się wzmożonego ruchu na naszej stronie. Kolejne osoby będą przepinać nasze zdjęcie na swoje tablice i tak, zamiast docierać z przekazem i ofertą handlową do kilku osób, mamy możliwość dotrzeć tam gdzie nawet sobie tego nie wyobrażamy.
Pinterest jeszcze kilka tygodni temu był nikomu nieznanym serwisem internetowym. Dziś budzi emocje u coraz większej grupy fanów. Czy faktycznie jest innowacyjny i wpływa na wyniki sprzedaży sklepów internetowych? Według niektórych źródeł, Pinterest przynosi większy ruch na stronę docelową użytkownika niż Google+, YouTube i LinkedIn razem wzięte. Pozostaje tylko znaleźć odpowiedzieć na pytanie czy ruch jaki pochodzi z tego serwisu jest wartościowy i przekłada się na wymierny efekt i wzrost sprzedaży sklepów internetowych.
Olbrzymi wzrost popularności Pinterest nie musi się wcale wiązać ze wzrostem popularności robienia zakupów internetowych w sklepach, które korzystają z usług serwisu. Spontaniczność, z jaką możemy dokonywać zakupów przez polecenie na Pinterest, z pewnością ma swoje plusy, ale czy jest skuteczne? Tego niestety do końca nie wiadomo i prawdopodobnie każdy sam, będzie musiał przekonać się na własnej skórze, czy warto inwestować czas w rozwój kolejnego kanału dotarcia do potencjalnych klientów. Nie zmienia to jednak faktu, że taka forma promocji może stanowić swoistą rewolucję w branży e-commerce. Dotychczas nikt nie myślał o tym, by metkować zdjęcia w internecie i w zamian za to oddawać część przychodu firmie, która ledwie rok temu została przez magazyn “Time” wytypowana do listy najciekawszych projektów internetowych w 2011 roku.
Mimo braku potwierdzonej skuteczności Pinterest, nie brakuje chętnych do kopiowania pomysłów opisywanego serwisu i wdrażania ich w odmiennych, ale bardzo zbliżonych formach. I tak już dziś, dzięki ludzkiemu lenistwu możemy obserwować Gentlemint – wersję Pinterest tylko dla panów, oraz Stylepin – serwisu skupionego wokół mody, kierowanego głównie do pań.