Lubimy dobrze zjeść, lubimy także gotować. By przyrządzić dobre danie, potrzebujemy wyjątkowych składników. Nie muszą być one bardzo drogie, ale muszą być przede wszystkim świeże i dobrej jakości. Założyciele Blue Apron udowodnili, że jakość nie musi być droga, a klientów można zdobyć w prosty sposób – odpowiednią obsługą klienta. Dziś chcemy przybliżyć Wam jedną z najszybciej rozwijających się w USA firm, która z początkującego e-commerce i pomysłu przeradza się w startupowego giganta.
Założyciele Blue Apron – było ich trzech…
Z jednym, wspólnym celem. Coś jak w znanej piosence „Perfectu”. Chcieli coś zrobić, próbowali, analizowali i wreszcie pojawiło się to „coś”. Dziś, po 36 miesiącach, to jedna z najważniejszych nowych firm w Stanach. Jeden z jednorożców. Lider w swojej branży. Wyceniana na 2 000 000 000 dolarów. Policz zera. Dwa MILIARDY dolarów. Jak do tego doszli? Jak to możliwe, że w niespełna 3 lata osiągnęli tak dużo? Od małego startupu, po brand, który zatrudnia 2,5 tysiąca pracowników?
Wielu coachów twierdzi, że by osiągnąć sukces, trzeba go afirmować ponad wszystko A guzik! Trzeba czytać o takich osobach jak Matt Salzberg, Ilia Papas i Matthew Wadiak (na poniższym zdjęciu w kolejności od lewej), którzy założyli firmę Blue Apron. Dzięki nim „niebieski fartuch” nabrał zupełnie nowego znaczenia.
Projekt wystartował w 2012 roku
Latem 2012 roku Salzberg i Papas postanowili, że czas podziałać razem. Salzberg pracował we firmie inwestycyjnej, a Papas chciał stworzyć nowy brand. Panowie połączyli siły. Wspólnicy szukali i eksperymentowali z różnymi pomysłami. Analizowali. I doszli do tego, że najbardziej na świecie lubią… jeść. Czyli branża spożywcza. Tylko jak? Kolejny sklep? Kolejny raz silenie się na „innowacyjne” wynajdowanie koła? Koncept był prosty: daj ludziom coś wyjątkowego. Pozwól im zrobić obiad czy kolację według sprawdzonego przepisu, w oparciu o najlepsze produkty, które do tego są idealnie odmierzone. Rekomendacje od najlepszych chefów, ich sztuczki i pomysły. Z wszystkimi niezbędnymi składnikami. Spakuj to i wyślij. Dostarcz do 24 godzin. Proste? Proste!
Dlaczego? Chcemy jeść dobrze, używając dobrych składników. Chcemy poznawać nowe smaki, nowe produkty. Chcemy się uczyć. Niestety, eksperymentowanie w kuchni bywa i drogie, i czasochłonne. Pomysł, przepis, zakupy, a potem dopiero przygotowanie. Mamy na to czas? I właśnie tę lukę wykorzystała ekipa z Blue Apron.
Założycielami Blue Apronsą Salzberg, czyli CEO brandu, Papas – CTO, którzy nie mięli pojęcia o branży spożywczej, i Wadiak – hurtownik, sprzedający avocado i trufle. W nowej firmie – food expert oraz COO. Zestaw komplementarny, dobrze działający razem, z dostępem do różnych informacji z poszczególnych gałęzi zarządzania firmą i z odpowiednim podziałem obowiązków.
W sierpniu 2012 roku po „beta testach” w gronie znajomych posiłki opatrzone logiem z niebieskim fartuchem zaczęły pojawiać się w domach abonentów. Wadiak wypracował wspaniałe relacje z dostawcami. Firma zatrudniła kuriera, który dostarczał posiłki na Manhattanie. Wspólnicy wyciągali wnioski z obsługi klienta. Słuchali głosów. Analizowali i pomimo tego, że początki były „z zaciśniętym pasem”, wkrótce ilość zamówień zaczęła wzrastać. Już we wspomnianych „beta testach” wyszło, że osoby wykazywały ogromną chęć do dzielenia się zdjęciami posiłków w media społecznościowych. To właśnie tym kanałem oraz pocztą „pantoflową” rozeszły się wieści, że na rynku pojawił się genialny produkt.
Luzowanie pasa
„Stresów było sporo” – wyjaśnia Salzberg, jednocześnie dodając, że dotyczyły one przede wszystkim tego, że cały biznes składa się z wielu „zależności”. By to wszystko mogło dobrze działać, potrzebne było dotarcie – i znowu – analiza i uczenie się na błędach. Co prawda na swoich jest to najbardziej kosztowne, ale i najskuteczniejsze. Sam popyt na pudełka z posiłkami nie był problemem. Od samego początku brandowi towarzyszył ciągły wzrost, dzięki któremu mały startup stał się całkiem sporą firmą.
Zaciśnięty pas można było poluzować, gdy pojawili się pierwsi inwestorzy. Runda kapitału została podniesiona o 3 mln dolarów. Zwiększono ilość dostawców, od rolników i hodowców, po producentów makaronu. Wsłuchano się również w głosy klientów. Inteligentne menu pozwalało na kontrolowanie popytu, na wprowadzenie produktów sezonowych, według potrzeb, preferencji, a nawet mody. Z czasem można było określić go z góry. Innowacyjny i prosty interfejs nakierowany został przede wszystkim na klienta – by mógł on bez problemu określać datę dostawy, czy pominięcie jej (np. z powodu wyjazdu).
Blue Apron wyszedł poza Manhattan. Wkrótce opanował całe wybrzeże wschodnie. Potem dalej, do Missisipi i jeszcze dalej – do Colorado. Ale to nadal nie wszystko.
Jednorożce istnieją w e-commerce
Po 3 latach marka sygnowana niebieskim fartuchem stała się jednorożcem. Co to oznacza? Chodzi o cyfry. 5 milionów posiłków wysyłanych każdego miesiąca. Średnia cena za jeden to 9,99 USD. Największa platforma i przy okazji lider na rynku dystrybucji świeżych artykułów spożywczych. Po szybkim przeliczeniu okazuje się, że Blue Apron ma roczne przychody zbliżone lub przekraczające 600 mln USD.
Ale o co chodzi z tym „byciem startupowym jednorożcem”? Do tego ekskluzywnego grona brandów należą tylko te, które wycenia się na minimum 10 cyfr. W przypadku Blue Apron to 2 miliardy USD. Ilość zer może przyprawić o zawrót głowy! Taki poziom zapewniła im ostatnia runda inwestycyjna, podczas której zebrali 135 mln USD na dalszy rozwój.
Sam Salzberg mówi o tym, że wycena to „silly thing”. Na takie wyznanie może sobie pozwolić osoba, która zajmuje pozycję nr 4, w tegorocznym zestawieniu z Silicon Valley Insider. Ale zgodnie z tym, co mówił CEO Blue Apron – po dość krótkim okresie wiedział, że przy dobrym zarządzaniu i skupianiu się na celach, jego brand osiągnie sukces. Ale nawet zdobycie pozycji lidera nie poskramia apetytu. Wręcz przeciwnie. Salzberg podkreśla, że jeszcze dużo rzeczy na nich czeka, jeszcze sporo mogą osiągnąć. Żaden z elementów firmy nie jest w 100% określony i spełniony.
Maluch, który po 3 latach stał się gigantem wartym 2 miliardy zielonych pieniążków, ciągle jeszcze może namieszać, ciągle może zgarniać więcej. I to chyba najbardziej inspirujące – by nie przestawać, nie odpuszczać, szczególnie, gdy podstawa firmy to miliony zadowolonych klientów.
—
Żródła artykułu: Business Insider, TechCrunch, New York Times, Wall Street Journal, YouTube.